Bez pracy nie ma kołaczy.
Jaka praca, taka płaca.
Najlepsza na kaca jest ciężka praca…
… i takie tam. O ile nie urodziłeś się synem szejka, czy tam innego turbo miliardera, będziesz musiał się skalać pracą. W najgorszym wypadku do 67 roku życia. W najlepszym sprzedasz jeszcze kilka perfum, za rok będziesz jeździł Mercedesem, a w 40. urodziny przejdziesz na emeryturę – powodzenia. W każdym razie, temat cię raczej nie ominie. A podejścia do pracy, można mieć co najmniej dwa.
Pamiętam ten wieczór, gdy G. leżąc na łóżku przygnieciona stertą kserówek, mądrych książek i bólem istnienia powiedziała:
– W sumie nie wiem po co to robię… Nie wiem czy będę chciała w przyszłości leczyć i nie wiem czemu marnuje najlepsze lata na naukę. Gdybym miała wybór to wolałabym cały dzień leżeć w łóżku, pić alkohol, oglądać filmy a wieczorami… wiesz.
– Wiem – odpowiedziałam, bo co kurczę, wszyscy wiedzą.
To jest podejście numer 1, jest też drugi typ. To chyba ja, bardzo. Kiedy leżysz drugi dzień pod palmami, sącząc drinka, a Twój oddech niebezpiecznie przyspiesza. I to wcale nie na widok kraty na brzuchu Hiszpana wchodzącego do basenu, ale dlatego, że nie możesz nic zrobić. Od 48h bezczynnie leżysz, a w głowie masz 28687238 rzeczy, które trzeba dokończyć, zaplanować i ogarnąć. I choć nikt w to nie wierzy, to najlepiej czujesz się, kiedy podczas tego leżakowania możesz mieć w ręku mały notes i planować najbliższe tygodnie, bo to co nie zostanie wyrzucone z głowy, niszczy cię od środka.
*****************************************************
Kilka dni temu jadąc do pracy, bezmyślnie wgapiałam się we wszechobecne reklamy. Wtedy w oko wpadł mi kolorowy baner z kolejną kumulacją totka. Do wygrania nie był milion, bardziej trzydzieści. I znów zaczęłam myśleć i planować co bym zrobiła, co kupiła i gdzie pojechała. Już po chwili poczułam jak problematyczna byłaby to dla mnie sytuacja – co powiedzieć znajomym, czy się przyznawać, czy zostawić pracę, jak rozlokować grube dolary… A chwile później pojawiło się pytanie, które nie dawało mi spokoju przez kolejne dni – co sprawiałoby, że co rano wstawałabym z łóżka. Jeszcze pół roku temu powiedziałabym, że prowadziłabym ładne życie – szła do kawiarni, rozkładała się z pozłacanym laptopem i pisała epopeje narodowe. Sytuacja się zmienia, gdy blog stał się wyrzutem sumienia, a każdy niedokończony artykuł, budzi rozczarowanie i irytacje.
A gdybyś tak wygrał w totka i już nigdy nie musiał się martwić o pieniądze? Okej, rok szalonej podróży dookoła świata i bujaka po mieście w najnowszym porsche. A potem? Nic tak nie porządkuje priorytetów, jak myśl, że nie musisz się skupiać na pieniądzach, że nie są one najważniejsze. Faktycznie leżałbyś cały dzień w łóżku sącząc drinki, czy po prostu usunąłbyś z listy najmniej dochodowe projekty? Czemu byś się poświęcił? Co by sprawiało, że co rano byś się budził? Łatwo wpaść w tryb odhaczania zupełnie nieistotnych punktów z listy, które trzeba mieć za sobą do 20-stki, 30-stki, 50-tki.. A kiedy zapytasz siebie o to co ważne, okaże się, że całe życie goniłeś za czymś co nigdy nie było Twoim priorytetem.
Jak wyglądałoby Twoje życie, gdyby światem nie rządziły pieniądze? Co jeśli nie rządzą?