#1 Ceny. Bo jak się postarasz to możesz to zrobić bardzo tanio. Nie jest to wpis sponsorowany, ale naprawdę polecam facebookowe fanpejdże poświęcone tanim wakacjom. Myślałam że to bujda, myliłam się.
#2 Atmosfera. Orientalny klimat bez opuszczania Europy. Niby jesteś jeszcze u siebie, a tak naprawdę okolica wygląda jak zbiorowisko potencjalnych schronów dla Bin Ladena i jego ekipy.
#3 Lokalne smakołyki. Żartuje, nie ma tu żadnych! Jedyną gratką mogą być dostępne w McDonaldzie kuleczki o smaku bulionu. Ważny punkt do odhaczenia dla ludzi, którzy cenią pyszne i pełnowartościowe jedzenie.
#4 Rozmiar. Jako że Malta odmienia się w wersji żeńskiej to można podpiąć pod zasadę, że małe jest piękne. Wyspa nadaje się idealnie na przedłużony weekend. 5 dni wystarczy, żeby zobaczyć najlepsze miejsca, a na lotniku pożegnać ją z delikatnym poczuciem niedosytu.
#5 Pogoda. Bo nawet jak nie ma słońca to jest ciepło. Co więcej, jeśli Twój organizm tak jak mój mocno wierzy w swoje aryjskie pochodzenie, to i tak w końcu się złamie i wrócisz z wakacji z cudną opalenizną. Nie gwarantuje Ci, że nie zostaniesz potem wężem, który wszędzie zostawia swoją skórę, ale najważniejsze, że zdążysz uchwycić brąz na Instagram.
#6 Piękni ludzie! <3 a nie, zapomniałam, że już wyjechaliśmy, meh.
PS Facebokowe grupy nadal twierdzą, że jest tanio. Zamiast smucić się jesienią brałabym w ciemno!